Chrześcijaństwo wśród hobbitów

Jest to mój artykuł z ostatniego numeru „Magnificatu”, gazetki parafialnej w Wodzisławiu Śląskim.

„Znaleźć Boga wśród hobbitów”? Gdzie? W książce jakiegoś Tolkiena, który pisał o magii i czarach? Czy wśród elfów, krasnoludów, hobbitów, czy też Gandalfa i innych czarodziejów możemy znaleźć Boga? A jednak…

John Ronald Reuel Tolkien tak napisał o jednej ze swoich książek: „Władca Pierścieni jest zasadniczo dziełem religijnym i katolickim; początkowo niezamierzenie, lecz w poprawkach świadomie”. Wynika to z tego, że był osobą głęboko wierzącą. W czasach, gdy w anglikańskiej Wielkiej Brytanii katolicyzm był szykanowany (tak było jeszcze w połowie XX w.!), Tolkien zdecydowanie trwał przy wierze, na którą nawróciła się jego matka. Tę wiarę zawarł także w swojej twórczości. Jednak na próżno szukać tam alegorii. Katolicyzm tak Władcy Pierścieni, jak i innych jego dzieł nie na tym polega.

Czytaj dalej

Reklama

Tolkienowskie zadumanie na Wielki Czwartek

 W dzień ustanowienia Eucharystii przez Jezusa przypomniał mi się taki tekst Profesora Tolkiena:

„Z mroku mojego życia, tak bardzo zawiłego, stawiam przed Tobą jedną wielką rzecz, którą trzeba kochać na ziemi: Najświętszy Sakrament….
Tam znajdziesz romantyzm, chwałę, honor, wierność, prawdziwą ścieżkę wszystkich swoich miłości na świecie i coś więcej: Śmierć; dzięki boskiemu paradoksowi tę, która kończy życie i żąda oddania wszystkiego, a jednak dzięki smakowi (lub przedsmakowi) której można utrzymać to, czego poszukujesz w ziemskich związkach (miłość, wierność, radość), lub nadać im ten charakter rzeczywistości, wiecznej trwałości, której każdy człowiek pragnie z głębi duszy.”

J. R. R. Tolkien, Z listu do Michaela Tolkiena (6-8 marca 1941)

 Tam, w Wieczerniku, wzięły początek najwspanialsze czyny ludzkości. Tam odnaleźliśmy długo poszukiwany sens. Gdy jeszcze raz zapytasz po co żyć, spójrz na Tego, który umył swoim uczniom nogi. On był Bogiem i mógł mieć wszystko. Wolał jednak usłużyć uczniom, a potem jeszcze zostawić samego siebie w kawałku chleba. Tak prawdziwie, że możesz go smakować jak pokarm, dotykać i oglądać. To nie udawanie, nie gra, nie symbol! To jest prawdziwa i nieskończona miłość Boga do człowieka. To w niej zaczynają się nasze najwspanialsze przygody, nasze życie nabiera kolorów, staje się inne, lepsze, wspanialsze.

Gdybym kiedyś nie umiłował tej Eucharystii, to, widzę to teraz, nie poznałbym wielu wspaniałych ludzi. Gdybym kiedyś nie zafascynował się Jego miłością, to tyle osób, nie tylko wierzących, ale i tych dalekich od Kościoła, pozostało by mi obcymi. Widzę i doświadczam tego, że w Eucharystii, w Bogu może zacząć się najwspanialsza przygoda życia. A wystarczyło wyjść za próg swojego domku. A Droga wiedzie w przód i w przód. „Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem”, więc prowadź mnie, o Panie mój. Niech przeżywam największą przygodę mojego życia. Niech smakuję je każdym moim zmysłem cielesnym i zmysłami duszy. Choć wyruszywszy na przygodę liczę się z niebezpieczeństwami, z niewygodam, to liczę na Twą pomocną dłoń. Ty nigdy jeszcze nikogo nie zawiodłeś.

Kilka słów o Polconie 2007

Choć czasu mało to napiszę jeszcze co nie co o Polconie 2007, w którym miałem przyjemność brać udział. Ponieważ pierwszy raz brałem udział w takiej imprezie, to nie mam porównania do poprzednich. Nie wiem, czy było lepiej, czy gorzej. Moim zdaniem było rewelacyjnie! Przede wszystkim dlatego, że mimo ogromnej ilości osób (chyba nie przewidywanej przez organizatorów) właściwie wszystko szło do przodu swoim tempem. Jedyne na co można było narzekać, to kolejki do rejestracji, ale mi i innym udało się tego uniknąć przez wcześniejsze przybycie na teren konwentu.

Czytaj dalej